wtorek, 3 maja 2011

Obama vs. Osama 1-0

Czy zabicie terrorysty nr. 1 zakończy wojnę z terroryzmem? Czy w końcu doczekamy się pokoju? Czy przestaną ginąć niewinni ludzie? Odpowiedź brzmi nie. Zabicie Osamy bin Ladena to tylko symboliczne przypieczętowanie wieloletniej wojny z terroryzmem. Bin Laden nie był dowódcą, ani mózgiem całej tej organizacji. Nie będzie tak jak w przypadku Adolfa Hitlera, tydzień po jego śmierci zakończyła się II WŚ. Pozostając przy zbrodniarzach myślę, że będzie bardziej jak ze Stalinem. Zmarł w 1953, a komunizm skończył się prawie 40 lat później. 

Terroryzm to zorganizowana siatka, która ma różnych dowódców i "sponsorów". Owszem śmierć bin Ladena to częściowe odcięcie Al-Kaidy od pępowiny, bo przecież zarządzał on koncernem naftowym, który przynosił zyski rzędu 5 mld $ rocznie. Jednak oprócz niego istnieje jeszcze setka innych, którzy mają swój interes w dofinansowywaniu Al-Kaidy. 

Amerykanie świętują. Oczywiście jest się z czego cieszyć bo amerykanie udowodnili, że nie marnotrawią bilionów dolarów na wojnę w Afganistanie i że w końcu czegoś większego dokonali. Jednak, żeby nie sprawdziło się powiedzenie "Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni". Al-Kaida może odpowiedzieć serią ataków odwetowych. Sytuacja może być nawet gorsza, bo może dojść do otwartej wojny, a nawet istnieje zagrożenie użyciem bomby jądrowej. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.



Można powiedzieć, że prezydent Obama, ma kolejna kadencję w kieszeni. Amerykanie są sentymentalni i pamiętliwi i wydaje mi się, że będą pamiętali, gdy pójdą do urn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz